"Wilk" Katarzyna Berenika Miszczuk


Od czasu przeczytania serii Kwiat paproci, mam obsesję na punkcie twórczości Katarzyny Bereniki Miszczuk. Z tego powodu postawiłam sobie za cel, aby przeczytać wszystkie napisane przez nią książki. Nie narzuciłam sobie konkretnej kolejności, ale nadszedł w końcu nadszedł czasu, abym zapoznała się z debiutancką powieścią autorki jaką jest Wilk.

Autorka napisała Wilka mając piętnaście lat, a już dwa lata później Wydawnictwo MUZA po raz pierwszy wypuściło tę historię na rynek czytelniczy. W zeszłym roku doszło do reedycji książki pod szyldem Wydawnictwa W.A.B., gdzie zmieniono nie tylko okładkę, ale także doszło do delikatnej korekty treści. Katarzyna Berenika Miszczuk nie chciała zbyt wiele zmieniać, "bo ta książka odzwierciedla, kim byłam jako piętnastolatka". Już na wstępie czytelnik został ostrzeżony, że jest to historia przeznaczona dla zdecydowanie młodszego czytelnika. 

W Wilku poznajemy Margo Cook, która z Nowego Jorku przeprowadza się z rodzicami do małego miasteczka jakim jest Wolftown. W tamtejszej szkole zauważa Maksa, który jest tajemniczym, małomównym metalowcem, do którego nastolatkę ciągnie. Do tego dziewczynę prześladują koszmary, w których biegnie przez las i ucieka przed wilkami. 

Zanim zaczęłam czytać tę książkę miałam nadzieję, że będzie to coś na wzór serialu Teen Wolf. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że książka była napisana w wieku piętnastu lat, więc po przeczytaniu wstępu od autorki, zmniejszyłam swoje oczekiwania dałam ponieść się stronom. Moje pierwsze wrażenia po kilku stronach brzmiały: "To jest jak ZMIERZCH!" Bardzo wiele wydarzeń z książki Stephenie Meyer pokrywa się z tym co jest u Katarzyny Bereniki Miszczuk, ale są "JAKBY" delikatnie zmienione, sparafrazowane. Słowo "jakby" jest tutaj kluczowe, ponieważ Wilk był przed Zmierzchem. Skąd te podobieństwa? Bardzo możliwe, że obie autorki zainspirowały się jeszcze inną książką, filmem czy serialem, chociaż pani Meyer od początku sagi opowiada że historia Edwarda i Belli ukazała jej się w śnie. Mimo to naprawdę nie mogłam wyjść z podziwu, jak bardzo te książki są do siebie podobne. 

Całe szczęście to nie zniechęciło mnie do dalszej lektury, a wręcz mogę powiedzieć że w miarę mi się podobało. Gdybym czytała tę powieść mając naście lat, zakochałabym się w niej totalnie. Fabuła jest prosta, czasami aż za prosta, ale na dni gdy potrzeba się odmóżdżyć jest wręcz idealna. Styl autorki też jest prosty, ale wiadomo Katarzyna Berenika Miszczuk miała wówczas piętnaście lat, więc nie bądźmy aż tak wymagający. Polubiłam się z główną bohaterką, która jest jednocześnie narratorką. Przyznaje, że czasami mnie denerwowała, gdyż w sytuacjach krytycznych, gdy powinna ratować siebie, myślała o Maksie. Podobało mi się jak Margo prowadziła narrację, bo była ona bardzo bezpośrednia, rozemocjonowana, ale też czytało się to trochę jak pamiętnik. Trochę to pomieszane, poplątane, ale naprawdę przyjemne w odbiorze.  

Gdybym powiedziała, że Wilk mi się nie podobał, skłamałabym. Zachwycić też mnie nie zachwycił, ale czytanie tej książki było dla mnie fajną odskocznią. Podobieństwa do Zmierzchu przypomniały mi moje nastoletnie lata, jakie książki wtedy lubiłam, czym się interesowałam itp. Czytałam ją też w czasie, gdy nie miałam najlepszego humoru i w jakiś sposób mi ona pomogła uporać się z nim, więc nie uważam, abym straciła przy niej czas. Jednak jestem bardzo ciekawa jak wyglądałaby fabuła Wilka, gdyby autorka postanowiła napisać tę książkę od nowa albo stworzyłaby bardziej dorosłą wersję. Na pewno za jakiś czas zabiorę się za drugi tom, czyli za Wilczycę, bo jestem ciekawa co tam dalej się wydarzy.

Komentarze